poniedziałek, 2 lutego 2015

1. | To jak, rozpakowujemy się?


- Rachel zatrzymaj ten przeklęty samochód! - Andrea straciła cierpliwość, kiedy jej siostra po raz kolejny przejechała znak stopu.
- Ej, bez takich - brunetka gwałtownie wcisnęła hamulec. Obie prawie trafiły głową w szybę ich Jeppa - On nie jest przeklęty - zaprzeczyła, wypinając pas i wysiadając z pojazdu.
- Jakim cudem zdałaś to prawo jazdy? - Rachel na te słowa zmierzyła ją morderczym spojrzeniem, a Andrea wywróciła oczami. Dziewczyny ruszyły w stronę małej drewnianej chatki i stanęły przed nią. Drewno miało kolor ciemnego dębu, szyby były nietknięte, a drzwi miały starą klamkę. Andrea była zadowolona z zakup tego domu. Uwielbiała takie klimaty, a jeszcze bardziej drewno. Rachel podzielała zdanie starszej siostry, ale zawsze wolała mieć dom bardziej w lesie. Lubiła ten zapach trawy i tajemniczość, która zawsze unosiła się w terenach liściastych. Nastolatka wróciła się na chwilę do auta i wróciła już z czterema walizkami. Dwie podała siostrze i dwie zostawiła dla siebie. Wyszukała jeszcze z kieszeni kurtki, klucze od domu i weszła na ganek. Szybko otworzyła drzwi i weszła do środka, po chwili uczyniła to także jej siostra. Rachel zarezerwowała sobie sypialnie w kolorach niebieskiego i brązu. Miała tam duże łóżko, koło niego ogromną szafę z drewna w odcieniu jabłoni, a zaraz za nią dwie komody koło siebie. Po lewej stronie łóżka zaś była średniej wielkości lampka, a jeszcze dalej wstawione było okno z kremowymi zasłonami i specjalnym parapetem, by można było na nim usiąść. Pokój Andrei był w odcieniach zieleni i bieli. Od lewej strony stało biurko w odcieniu białej brzozy z małą lampką, na następnej ścianie było okno z białymi zasłonami również mające specjalny parapet, a koło kolejnej stało takie samo duże łóżko, co w sypialni Rachel, koło łóżka, czyli obok drzwi mieściła się duża biała szafa. Starsza La Grey poszła zwiedzić także kuchnię i salon. Kuchnia był w odcieniach białego i czerwieni. Od lewej strony drzwi stał duży stół z drewna tropikalnego a naprzeciwko niego było okno z roletami, koło niego całe wyposażenie kuchni, czyli szafki nad zmywarką i deską do krojenia. Zaraz na narożniku czajnik, a obok niego zlew i długi prostokątny blat.
Salon miał po środku wielki okrągły stół a w lewym rogu pomieszczenia znajdowała się narożnik, obok niego oczywiście okno z kolejnymi roletami. Młodsza La Grey zwiedziła dokładnie łazienkę. Miała nowoczesną wannę, która swoim kolorem doskonale wpasowała się w odcienie żółtego i białego oraz prysznic z pomarszczonym szkłem jakby ktoś się włamał i zechciał podglądać. No i jak każda normalna łazienka miała toaletę, umywalkę oraz narożnikową szafkę na ręczniki.

  ***

Obie dziewczyny usiadły na krzesłach przy stole w kuchni. Rachel wyciągnęła swoją Nokię Ashę i położyła na stole, to samo zrobiła Andrea, ale ona wyjęła swoją Xperię Z1. 
W końcu odezwała się brunetka.
- Kto dzwoni? - zapytała swoją siostrę, która tylko westchnęła i głęboko się zamyśliła, po czym odpowiedziała.
- Ja. - odparła pewnym głosem chwytając swoją komórkę, kiedy Rachel schowała swoją. Weszła w kontakty i zjechała palcem w dół. Doszła w końcu do literki "M" pod, którą zapisaną miała osobę do, której obiecały zadzwonić zaraz kiedy dojadą. Nacisnęła i wybrała zieloną słuchawkę, czekając, aż ta odbierze. Młodsza obserwowała ją z lekkim niepokojem.
- Cześć, mamo! - przywitała się z dużym entuzjazmem, zaraz kiedy jej matka odebrała. 
- Wnioskuję, że dojechałyście? - zapytała swoim aksamitnym głosem.
- Tak. - odparła tylko, ale wiedziała, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała kobiety - Wszystko w porządku, dom jest super.
- Na pewno? - upewniła się, na co Andrea wywróciła oczami zirytowana jej natarczywością, ale wysiliła się na uprzejmy ton odpowiadając.
- Oczywiście - udała oburzenie - A i taka mała prośba, bo wiecie chciałybyśmy, przez ten tydzień spokojnie się rozpakować, pozwiedzać, poznać ludzi...
- Mamy do was nie wydzwaniać - powiedziała bez ogródek nie dając dokończyć córce. Dobrze wiedziała, że Andrea wyjechała głównie by od niej odpocząć. Nie miała jednak do niej o to żalu, bo dobrze wiedziała, że czasami faktycznie przesadzała.
- Taaak - przeciągnęła sylaby - To jak?
- Nie Ci będzie - zgodziła się, czym wywołała na twarzy dziewczyny szeroki uśmiech. Ta dała znać siostrze, że ich mama nie będzie dzwonić, a ona prawie krzyknęła z radości. Starsza La Grey rozłączyła się, przedtem żegnając z matką i włożyła Xperię z powrotem do kieszeni jeansów. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, tak samo Rachel, która również cieszyła się, że będą miały spokój chociaż na tydzień. 
- To jak, rozpakowujemy się? 

***

Rachel weszła do swojego brązowo-niebieskiego pokoju z dwiema walizkami, które razem z Andreą wyjęły najpierw . Postawiła je przed wielką szafą, a ją samą otworzyła. Miała jedną wąską półkę na buty na samym jej dnie, a nad nią wielką kwadratową i pustą przestrzeń, zaraz nad nią trzy półki. jedną w kształcie prostokąta i dwie w kwadracie. Obok wielki pionowy prostokąt z rurką na wieszaki. Brunetka westchnęła, nieprzekonana czy wszystko wejdzie do szafy, chociaż zawsze jest szansa, ze upchnie coś do komody.
Chwyciła fioletową walizę i rozpięła zamek. Sterty bluzek i legginsów, oraz wytartych jeansów i krótkich spodni. Postanowiła, że bluzki i spodnie będą na tych dwóch kwadratowych półkach to też wyjęła pierwszy stos i włożyła na górną półkę. Uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją. Nie jest tak źle.

***

Andrea wparowała do swojej sypialni w kolorach lasu i od razu otworzyła swoją jeszcze pustą garderobę. Miała większą szafę od swojej siostry, gdyż Rachel miała komody, a ona nie. Jej szafa miała cztery prostokątne szuflady u dołu, a nad nimi tak samo jak brunetka miejsce na szpilki, trapery, tenisówki i wiele innych, oraz pustą kwadratową przestrzeń. Cztery prostokątne półki zaraz koło rury na wieszaki, były po prawej stronie ustawione w pion a dwie inne na samej górze po lewej w poziom. Andrea nie widząc przeciwwskazań zaczęła wypakowywać rzeczy i ubrania z żółtej walizki, mając już w głowię plan gdzie co włoży.

***

  - Skończyłaś szybciej niż ja? - zdziwiła się Andrea, kiedy weszła do salonu i zastała swoją siostrę siedzącą  na kanapie z komórką w ręku. Brunetka spojrzała na ciemnowłosą ze złośliwym uśmieszkiem na ustach i iskierkami zwycięstwa w oczach.
- Jak widać Ty jesteś lepsza w pakowaniu, a ja w rozpakowywaniu. - Oczy Rachel znowu powędrowały w stronę ekranu telefonu. Nie mogła się do czekać, aż zacznie zwiedzać Nowy Orlean. Czekała jednak, nie chciała psuć sobie zabawy.
- Nie ważne - machnęła ręką i rzuciła się na kanapę, obok Rachel która nie przestawała robić czegoś w swojej Noki.
- Mamy jeszcze pięć kartonów w Jeep'ie, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? - oznajmiła młodsza La Grey, odkładając komórkę do kieszeni i spoglądając na znudzoną Andreę.
- Grr... - zawarczała - Dalej ja nie będę tego sama nosi! - rozkazała wstając ze skórzanej kanapy. Brunetka wstała ze śmiechem. Starsza La Grey szła za nią kręcąc głową, ale nie powiedziała kompletnie nic.

***

Tym razem to Rachel miała więcej rzeczy od swojej siostry. Jeden jedyny karton był przeznaczony dla jej najcenniejszych rzeczy, czyli pamiętników. Tak, w odróżnieniu od Andrei pisała pamiętnik, który znał wszystkie jej tajemnice, te najskrytsze myśli i pragnienia. Ból, cierpienie oraz wewnętrzne rozterki. Rachel nie lubiła zwierzać się obym ludziom, był czas kiedy się ich bała, a raczej nienawidziła. Ale nigdy nie mówiła o tym co się z nią działo. Jedynie jej dziennik o tym wiedział i po części Andrea, która wolała nie zagłębiać się głębiej w chory umysł swojej młodszej siostry. W pewnej chwili otrząsnęła się z rodzaju pewnego otępienia i pokręciła głową jakby chciała coś z niej wyrzucić. Przecież miała się niczym nie przejmować! Musiała skończyć wreszcie z przeszłością. Czas na zmiany, a same nie przyjdą. Wolę myśleć, że są na to za leniwe. - pomyślała unosząc kąciki ust do góry, otwierając dwa inne kartony stojące przy białych drzwiach.

***

- Jestem boska - pochwaliła siebie sam, Andrea. Popatrzyła jeszcze raz na niegdyś pustą kwadratową przestrzeń, która zapełniona była teraz tym co kochała najbardziej. Starymi książkami, które są chyba jedynymi wspólnymi hobby, i Andrei i Rachel. Obie tak samo kochały czytać i zagłębiać się w baśnie, legendy i itp. Wracając do szafy. Była zapełniona książkami, które żółtooka kochała, ale także nie ominęła swojej drugiej pasji. Pisania. W jej garderobie było dużo zeszytów, w których raz były opowiadania, raz wiersze i piosenki, a niekiedy też własne lub cudze cytaty, zaczerpnięte z życia. Zamknęła z hukiem drzwi i od razu tego pożałowała. To nie w pełnym znaczeniu tego słowa, ale zaraz po trzaśnięciu, z pokoju jej siostry wydobył się krzyk:
- Co ty do cholery jasnej robisz?! - Rachel musząca na chwileczkę zaprzestać układania swoich zbiorów, wydarła się tak głośno by starsza mogła ją usłyszeć. 
- Rozwalam dom! - odkrzyknęła złośliwie, unosząc oczy ku górze  i mrucząc coś pod nosem jakby mówiąc do kogoś obok - Widzisz tak to jest mieszkać z siostrą pod jednym dachem. Ciemnowłosa wróciła do swoich zajęć, nucąc pod nosem jakąś melodię tylko sobie znaną.

***

No tak, przecież nikt nie powiedział, że mieszkanie z siostrą jest łatwe. Rachel znów usiadła na swoim łóżku, z ciemnobrązową pościelą i ułożyła się wygodnie na niebieskich poduszkach. Odetchnęła głęboko. Wreszcie cisza i spokój. Tego jej brakowało, nie licząc lodów z truskawkową polewą, ale to tylko mały szczegół. Do jej pokoju niestety wdarł się dobrze znany intruz. Wywróciła oczami, jej chwila samotności została jak zwykle przerwana. 
- Mamy tu cokolwiek do jedzenia? - zapytała, na co Rachel szybko otrzeźwiała i zdała sobie sprawę, że nie. W zawrotnym tempie wstała i spojrzała zaskoczona na Andreę, która miała ten sam spanikowany wzrok co ona.
- Ruszaj się. Jasne, że nic nie mamy - wzięła pośpiesznie kurtkę, którą przed chwilą odkładała na komodę i założyła na siebie, chwytając jednocześnie klucze i komórkę. Stanęła przy drzwiach, czekając na siostrę.
- Jazda! - pogoniła ją, na co ta szybko ruszyła się z miejsca i wyszła z jej sypialni. 

***

- Znasz tu jakiś sklep? - zapytała Rachel, nie odrywając wzroku od drogi. Andrea spojrzała zdziwiona na dziewczynę. Skąd miałaby znać, przecież jest tu tyle samo co ona!
- Niby skąd? - burknęła, po czym spojrzała za szybę i otworzyła szeroko oczy - Stój, tu jest jakiś!
Brunetka zatrzymała się z piskiem opon, spoglądając na uradowaną dziewczynę, którą w tej chwili miała ochotę zabić. Z jej rozkazami to auto nie wytrzyma za długo. Wyszły jednocześnie z pojazdu trzaskając drzwiami i weszły do sklepu. Rachel wzięła koszyk, a Andrea wpakowywała tam wszytko co mogłoby być przez nie zjedzone. Chleb, szynkę, ser, masło, wodę... itp. Kilka minut stały w kolejce, aż w końcu dodarły do kasy. Kasjerka skasowała wszystko, po czym podała cenę:
- Trzysta dwadzieścia trzy złote i piętnaście groszy, poproszę. - oznajmiła, a starsza od razu wyjęła swój portfel. Wyjęła z niego podaną sumę, po czym ruszyła z siostrą do Jeep'a. Wpakowały produkty do bagażnika, oddały koszyk i ruszyły w drogę powrotną. Młodsza włączyła radio, w chwili kiedy w leciała ulubiona piosenka ciemnowłosej. Uwielbiała ją od czasów studiów i kiedy tylko pojawiała się na jakiejś stacji, ten kto chciał przełączyć kanał, stawał się jej wrogiem numer jeden. A biada temu kto powiedziałby, że to badziewie. Dlatego, też woląc nie ryzykować zostawiła piosenkę i ruszyła w drogę powrotną.

***

- Skończyłaś? - Rachel weszła do kuchni, gdzie jej siostra chowała ostatnią rzecz do lodówki. Andrea zamknęła drzwiczki i odwróciła się do dziewczyny.
- Tak. - odpowiedziała, wychodząc z pomieszczenia a za nią nastolatka. Stanęła nagle, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. - Znamy tu kogoś? - zapytała, na co młodsza dała jej kuksańca w bok.
- Niby skąd? - ruszyła przez hol, do drzwi. Zatrzymała się przed nimi i wyciągnęła z kurtki klucze, wkładając je do zamka, przekręcając i znowu chowając. Nacisnęła na klamkę i stanęła przed  mężczyzną. Według Rachel, szatyn z zarostem, ubrany w ciemną bluzę z szarym T-shirtem, oraz jeansy. Dla Andrei, która stanęła zaraz obok siostry było to zwykłe ciacho, które tylko czeka się, żeby je schrupać na kolacje. 
- Pan to kto? - odezwała się brunetka, lustrując chłopaka wzrokiem i posyłając mu zdziwiony uśmiech. Ten odwzajemnił go, ale dopiero po chwili przypomniał sobie o co pytała dziewczyna.
- Aaa, ja? - spytał potrząsając głową - Chris Birkhoff - podał Rachel rękę. Nie mógł od niej oderwać wzroku, przez co Andrea zmierzyła go gniewnym wzrokiem. Czuła się jakby jej tu nie było.
- Rachel - przedstawiła z uśmiechem, odwzajemniając uścisk.
- A ja, Andrea - do akcji wkroczyła ciemnowłosa. Chłopak spojrzał na nią i kiwnął jej głową, nadal gapiąc się na jej siostrę. - W jakiej sprawie do nas przyszedłeś? - dala nacisk na słowo "nas".
- A właśnie - wyjął z bluzy dwa kamienie. Jeden czarny, drugi niebieski i podał zdezorientowanym La Grey.
- Co to? - zapytała zaciekawiona Rachel.
- To jest lapis lazuli - wyjaśnił wskazując na jej kamień - A ten to zdaje się onyks - wzruszył ramionami.
- Po co nam, jakieś kamienie? - zapytała Andrea.
- Przydadzą wam się - odparł tajemniczo - Najlepiej jeśli zrobi się z nim biżuterię, lepsze działanie - wytłumaczył, chcąc już odejść.
- Nie możemy tego przyjąć - oznajmiła.
- To prezent - oświadczył - Prezentów się nie oddaje! - zawołał będąc już kilka metrów dalej od nastolatek. Obie spojrzały na siebie, po czym weszły do domu i zakluczyły dom.

***

- To kiedy do jubilera? - zapytała Rachel, oglądając swój lapis lazuli ze wszystkich stron. Andrea popatrzyła na nią z wyrazem niedowierzania na twarzy. 
- Wierzysz w to co powiedział? - położyła swój onyks na stole i podeszła do siostry.
- Tak, dlaczego nie? - spytała zdziwiona.
- Nieważne - machnęła ręką - Pokaż swój! - jednak Rachel nie chciała go jej dać. Starsza wyrwała go z jej ręki, i zaraz potem upuściła z krzykiem. Po jej uśmiechu zostało tylko wspomnienie, teraz na jej twarzy malował się grymas bólu.
- Co ty zrobiłaś!? - warknęła na zdumioną brunetkę, która spokojnie podniosła swój kamień - Poparzyło mnie! - wrzasnęła.
- Mnie nie - ponownie zaczęła oglądać go w dłoniach, po czym spojrzała znowu na Andreę, która zszokowana przyglądała się jej poczynaniom - Daj swój - rozkazała, wyciągając po niego dłoń. Jak tylko dotknęła go opuszkami palców, natychmiast je cofnęła, sycząc z bólu.
- To może oznaczać tylko jedno - stwierdziła Rachel - Zostały zaczarowane
- Ty tak na serio? - wybuchła śmiechem - Magia?
- A jak inaczej to wytłumaczysz? - zapytała i wyszła obrażona z pokoju. 

***

Pewnie, bo magia wcale nie nie istnieje - pomyślała z przekąsem. Razem ze swoja siostrą wychowały się praktycznie na takich rzeczach. Magia, czarownice, mitologia... Ale kiedy dorosły zaczęły traktować to bardziej jak mity, ale nadal w to wierzyły. Andrea reagowała na te  słowa alergicznie, chociaż zawsze marzyła, żeby być jedną z nich. Traktowały je na poważnie. Poglądy, zeznania... Tak zeznania. Mama Rachel i Andrei była w FBI. Były z niej dumne, nadal są. Kobieta czasami opowiadała o takich sprawach, jak na przykład : Ataki zwierząt.
Rachel mówiła, że to wampiry, jednak Andrea stawiała na wilkołaki. Mike - ojciec dziewczyn, był lekarzem. On na własne oczy widział różne dziwne rzeczy. Obie siostry były ciekawe o co zawsze chodzi więc, razem stworzyły grupę śledczą. Jedna z nich odciągała uwagę rodziców, druga wchodziła do gabinetu taty i szukała jakiś papierów  lub dokumentów. Zwykle im się to udawało.
Rachel jednak miała większą wiarę od ciemnowłosej, dlatego kiedy Chris dał im kamienie była pewna, że coś znaczą. Jeszcze ta sytuacja z poparzeniem... Niestety, Andrea jak zwykle musi wtrącić swoje trzy grosze. Boże, czasami miały ochotę pozabijać się nawzajem.

***

Dobra może trochę przegięłam - przyznała w duchu, ale na głos nie powiedziała zupełnie nic. Może Rachel miała trochę racji, ale Andrea podchodziła do tego sceptycznie. Prawda, że zawsze w takie coś wierzyły i miały nawet nadzieję, że coś takiego istnieje, ale nigdy nie przyznały sobie racji. To co uważały, że jest prawdziwe zostawiały sobie i nigdy nie opowiadały co im w głowie siedzi. Obracało to się na ich korzyść bo nikt nie uważał ich za wariatki. Zaskakujące było także to, że ich rodzice nie dawali wrażenia, że wierzą w to, bo nie chcą zranić wiary dzieci, o nie! Oni dawali wrażenie jakby wierzyli im na słowo, że coś takiego istnieje lub zdarzyło się, albo kiedy Rachel przybiegła do nich z płaczem, że miała sen, że ich babcia umrze to od razu zadzwonili do staruszki. Szczegół, że trzy dni później faktycznie umarła. W każdym razie, mimo swoich przekonań w głębi, posłuchała siostry i postanowiła, że pojadą do jubilera i przerobią kamienie. Najważniejszą rzeczą było jednak pogodzenie się z Rachel.

***

Do pokoju brunetki rozległo się pukanie. 
- Wejść! - drzwi uchyliły się, a po chwili w jej pokoju nieśmiało weszła Andrea, z niewinnym uśmiechem i ze swoim kamieniem w ręku. 
- Będziesz tak siedzieć, czy łaskawie odpalisz swojego grata, żebyśmy mogły jechać? - zapytała z charakterystycznym dla siebie  tonem głosu. Rachel wywróciła oczami i westchnęła na nieudolne próby przeprosin swojej siostry. Wstała biorąc z biurka lapis lazuli.
- Wystarczyło powiedzieć przepraszam - rzuciła mijając ją.

***

- Czy dało by się to jakoś... - Andrea nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa. Rachel na szczęście ją w tym wyręczyła.
- Zrobić pierścienie. Wie pan, kamyki żeby były tak jak na tamtych - wskazała na pierścionki ze szmaragdem na środku. Mężczyzna uśmiechnął się do niej.
- Oczywiście - odpowiedź twierdząca wywołała na twarzy Andrei szczery uśmiech - Mają być jakieś dodatki? 
- Nie - odparła szybko młodsza - Zwykłe sygnety - wyjaśniła. Omówiła jeszcze z nim jak ma to wszystko wyglądać i dała kamienie. Pożegnała się i razem z dziewczyną opuściła lokal. Miały tu wrócić jutro, ale dopiero o osiemnastej i oczywiście dopiero kiedy powiedzą, że sygnety im się podobają, zapłacą. Pan Greyson, bo tak się nazywał oznajmił, że ich kamieniami zajmie się jego żona, więc na sto procent będą zadowolone.

***

- Idziesz spać? - spytała zdziwiona, na ziewającą siostrę, która tylko wywróciła oczami. Pomyślmy jest jedenasta, czy powinnam iść spać? Tak. Czy pójdę spać? Tak. Czy jestem zmęczona? Tak. Czy jest powód by nie iść spać? Nie. Czy odpowiedź dla mojej siostrzyczki jest wystarczająca? - pomyślała z ironią Andrea.
- Tak - zatrzymała się na chwilę w progu - Tobie też radzę, Ra.
- Tak jest, Psze Pani - zasalutowała, po czym zaśmiała się pod nosem, ruszając w stronę swojego pokoju. Weszła do niego, ale zamiast skierować się do łóżka, usiadła na na pewno, jednej z ulubionych atrakcji jej sypialni - parapecie. Odsłoniła okno i spojrzała na nocne niebo. Uśmiechnęła się do siebie rozmarzona. Dziękowała Bogu, że tu jest, że może odpocząć. Co najważniejsze może spędzić więcej czasu z Andreą. Tęskniła za dzieciństwem, Bardzo....

_____________________________

Witam w ten niecodzienny dzień. Tak wiem, że nikt tego nie czyta, ale co mi tam. Uwielbiam gadać do siebie. Rozdział pierwszy jest właśnie skończony, czeka tylko na dzień w którym odważę się go opublikować.

Edit: Jej, w końcu. Już nie mogłam się doczekać, hah <3 Następny rozdział, nie mam pojęcia kiedy. Cierpliwości ;)

Goodbye, my darlngs <3

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic Menu dzięki [LINK]